|
tak cicho śpiewa północ |
refren krótki wiersz o czasie nauczyciel muzyki zamykam oczy i zadaję to pytanie pieśń życie pierwsze powinności dziś nie jest wczoraj klucze jeśli to wszystko chciałbyś nazwać gdańskie zaduszki tak może się to zaczynać w rodzinnym domu mego ojca stara droga księga przepowiedni na wiejskim cmentarzu pamięć miasto i jego imię ex motu zapomnienie miejsce nigdy nie jest zbyt późno jesień stary rybak wrzesień albatros nieskończoność obojętna czas przemijania historia nagle skończył się wrzesień tak cicho śpiewa północ |
historia Mój nauczyciel historii, w mieście niegdyś pruskim potrafił długo i zawile objaśniać mechanikę czasu, strategie nieprzewidzianych zdarzeń, chaos rozkwitu i logikę upadku, walce klas poświęcał więcej uwagi niż koligacjom głów panujących, uważnie śledząc nastroje przywoływał ducha sprawiedliwości dziejowej a w jego oczach zapalały się suche łzy buntu, czasami wskazującym palcem mierzył w Pana Boga, który ukrywał się gdzieś wysoko ponad dachem naszego liceum, cóż szkoła z tradycjami, nawet woźny na swój sposób przypominać mógł poetę, albo szalonego dialektyka wydawał narzędzia gdy nasza klasa wychodziła na cmentarz, sprzątanie zamiast lekcji zatwierdzał rytuał jesieni i nauczyciel historii w zgodzie ze wszystkimi świętymi prowadził nas na cmentarz komunalny, a w owym czasie słowo "komuna" posiadało kilka przynajmniej znaczeń i cóż z tego, że każdej wiosny nieuchwytna dłoń wyznaczała na czerwonym murze naszego liceum rocznicę skoro o grobach katyńskich wiedzieliśmy tyle że na geograficznej mapie nie sposób ich odnaleźć poza tym trochę wątpliwości, nic pewnego historyczny materializm. W końcu października należało uprzątnąć samotne groby zamieść aleję zasłużonych, mieliśmy okazję wypalić papierosa za dużym nagrobkiem w niemieckiej części cmentarza siadaliśmy na porozbijanych płytach, kruszejący marmur pozwalał, by pomiędzy zmyśleniem i drwiną odcyfrować kilka zetlałych dat, obco brzmiące nazwisko i już śmiech dławił się dymem, nauczyciel historii spokojnie flirtował z rusycystką, szyderstwo obracało się przeciwko szydercom powierzywszy narzędzia kilku klasowym ofermom rozchodziliśmy się do swych przyszłych zajęć a wiatr pełen butwiejących liści powtarzał nieobecne imiona |
Copyright ©1997 Krzysztof D. Szatrawski |